Uzdrowienie to doświadczenie miłosierdzia


ks. Jan Reczek, Dorota Mazur

 

O modlitwie wstawienniczej, uzdrowieniu międzypokoleniowym i specyfice wspólnot modlitewnych Odnowy w Duchu Świętym z ks. Janem Reczkiem rozmawia Dorota Mazur.


eSPe: Czym jest Odnowa w Duchu Świętym?

ks. Jan Reczek: Jestem wdzięczny za postawienie tego problemu. Sądzę, że na początek warto postawić jeszcze inne pytanie: "Kto jest założycielem Odnowy w Duchu Świętym?. Odnowa nie jest typowym ruchem religijnym, chociaż tym pojęciem jest najczęściej określana. Jej Założycielem jest... Duch Święty. To On sprawił - w Kościele, w wielu sercach - to poruszenie, które owocuje niezwykłym ożywieniem życia duchowego w oziębłych nieraz społecznościach. Przyznaję, że osobiście używam najczęściej właśnie słowa "poruszenie". Poruszenie, które Kościół stara się brać pod swoją opiekę tak, jak się reguluje rzekę, zabiegając o to, aby energia Bożego wodospadu przyniosła jak największe owoce.

Czyli najpierw było działanie Ducha Świętego, a potem dopiero stworzona została struktura i propozycje formacji?

Rzeczywistość Odnowy jest poruszeniem określonym nie tyle przez struktury, co przez cele i przejawy swojej żywotności. Tu nam przychodzą z pomocą dokumenty ICCRS (Międzynarodowych Służb Odnowy Charyzmatycznej), w których mamy zapisane pięć zasadniczych celów Odnowy Charyzmatycznej: 1. Pomagać w dojrzałym i stałym osobistym nawróceniu do Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Zbawiciela. 2. Wspierać i podtrzymywać osobistą i zdecydowaną odpowiedź na osobę, obecność i moc Ducha Świętego. 3. Wspierać i podtrzymywać przyjęcie i korzystanie z darów duchowych, nie tylko w ramach Odnowy, lecz także w łonie całego Kościoła. 4. Podtrzymywać dzieło ewangelizacji w mocy Ducha Świętego, łącznie z ewangelizacją osób będących poza Kościołem, ewangelizacją chrześcijan tylko z nazwy, a także ewangelizacją kultury i struktur społecznych. 5. Podtrzymywać wzrost w świętości przez integrację darów charyzmatycznych z pełnią życia Kościoła.

Ksiądz zaznacza, że to Duch Święty jest Dawcą Odnowy w Kościele, ale w cytowanym dokumencie najpierw jest mowa o relacji do Jezusa Chrystusa. Z czego to wynika?

Nieraz ludzie myślą, że specyfiką Odnowy jest nade wszystko gorliwa modlitwa do Trzeciej Osoby Trójcy Przenajświętszej. Oczywiście przyzywanie Mocy z wysoka jest dla charyzmatyków specyficzne. Ale najważniejsze jest zwrócenie się do Jezusa Chrystusa, Który jest ośrodkiem wszechświata i historii, Który dla każdego z nas jest Panem i Zbawicielem w najbardziej dosłownym i osobistym sensie. To wokół Jezusa jesteśmy zgromadzeni, chociaż przyzywanie Ducha Świętego nie jest wcale modlitwą małej wagi. Tego członkowie grup modlitewnych są rzeczywiście świadomi.

Czy wspominane grupy modlitewne Odnowy to jednostka organizacyjna?

Odnowa nie ma swoich struktur. W parafiach najczęściej doświadczamy jej obecności przez ludzi zgromadzonych w grupach modlitewnych, które nie tyle są strukturą, co jednym z przejawów tego, czym jest odnowa życia chrześcijańskiego sprawiana przez Ducha Świętego. Tych przejawów jest wiele. Najważniejszym (choć pozostającym bardzo osobistym doświadczeniem) jest odnowienie człowieka. Nowa łaska, nowa gorliwość, nowa moc życia według Ewangelii. Dalej, wielkim darem dla Kościoła są szkoły ewangelizacji. Przed rokiem 2000 w wymiarze całego świata było już ich ponad 1300. Czwartą rzeczywistością okazującą bogactwo łaski są wspólnoty stałe - życia lub służby. Niektóre z nich znane są od lat i funkcjonują w wielu krajach - np. Wspólnota Błogosławieństw, Emanuel. W Polsce wszystkim zaangażowanym znana jest posługująca śpiewem uwielbienia rodzima Wspólnota Miłości Ukrzyżowanej. Prawdziwa Odnowa w Duchu Świętym jest skarbem dla Kościoła. Spotkałem się z opinią, że w Stanach Zjednoczonych Odnowa uratowała Kościół katolicki. Na wirażu historii, na którym aktualnie jesteśmy, myślę, że w wielu miejscach na świecie - chyba także w Polsce - Odnowie Charyzmatycznej Pan Bóg wyznaczył ważną rolę.

Jak zaczęła się księdza historia z Odnową?

Przyznaję, że moje pierwsze spotkanie z tym środowiskiem było dość nieszczęśliwe. Miało miejsce jeszcze w okresie seminarium. W czasie wakacji spotkałem prywatnie przedstawicieli jednego z pierwszych w Polsce środowisk Odnowy w Duchu Świętym. Dawane przez nich świadectwo było świadectwem ludzi gorliwych, ale troszkę zapachniało postawą pt.: "To my mamy monopol na zbawienie w dzisiejszym świecie!". Po tym spotkaniu powiedziałem sobie: "Nic przeciwko temu nie mam, ale... nie lubię jak ktoś za dużo mówi...". Skutkiem tego przez całe lata zachowywałem dość dużą rezerwę do Odnowy Charyzmatycznej. Do dzisiaj uważam, że gorliwi, ale mało reprezentatywni ludzie z grup modlitewnych nierzadko zniekształcają obraz tego Bożego dzieła... To, że w pewnym momencie stałem się opiekunem grupy modlitewnej Odnowy, było Bożym fortelem (zawsze to szczerze wyznaję, jeśli trzeba, to także publicznie). Gdy po dziesięciu latach kapłaństwa przybyłem do Parafii Miłosierdzia Bożego w Krakowie - Wzgórzach Krzesławickich, powiedziano mi: "Weź pod opiekę grupę modlitewną. To tacy dobrzy ludzie. Spotkasz się z nimi raz na tydzień, albo dwa, pomodlisz się, pośpiewacie... Wiesz, nie będziesz miał z nimi kłopotu!". To wszystko pachniało zachętą: "Bądź opiekunem grupy modlitewnej - nie będziesz miał za dużo roboty". Roboty wcale się nie bałem. Bałbym się natomiast, gdybym usłyszał, że to jest grupa modlitewna Odnowy w Duchu Świętym. Na szczęście tego nie usłyszałem, a gdy po kilku spotkaniach prawda wyszło na jaw, już wiedziałem, że spotkałem grono ludzi prawdziwie pobożnych, oddanych Kościołowi, a współpraca od pierwszych chwil układała się nam bardzo dobrze.

Życie grupy modlitewnej wyznacza rytm spotkań. Czy są one otwarte dla każdego?

Tak, dla każdego, kto chce wziąć udział we wspólnym uwielbieniu Boga. Specyfiką Odnowy w Duchu Świętym jest otwarcie: ma ona za zadanie służyć każdemu - również innym ruchom, grupom i wspólnotom. Gdy ludzie z jakiejś formacji biorą udział w rekolekcjach specyficznych dla Odnowy, doświadczają ożywienia swojego charyzmatu. Z grupą modlitewną Misericordia przeprowadzaliśmy wiele rekolekcji dla osób z innych formacji: Oazy Rodzin, Straży Honorowej Serca Jezusowego, Neokatechumenatu, Żywego Różańca. Byli zapraszani po to, żeby przez przeżycie proponowanych rekolekcji doświadczyć odnowienia swojego charyzmatu, umocnienia w swojej drodze. Do natury Odnowy należy to, że wprowadza człowieka w pewne duchowe doświadczenie, które ma go poruszyć, aby szedł dalej swoją drogą, ale w nowy sposób: ożywiony łaską. Oczywiście, jeśli ktoś nie ma praktycznie oparcia we wspólnocie wierzących, to dobrze, jeśli się zatrzyma w grupie modlitewnej. Czym innym są wspólnoty posługi czy życia, które mają swoją wewnętrzna formację. Trudno, żeby każdy sobie uzurpował prawo przyłączania się do ich drogi, która ma swój początek, koleje i cel.

Czy można posunąć się do stwierdzenia, że Odnowa jest swego rodzaju egzorcyzmem, który uwalnia ludzi od zniewoleń?

W świetle tego, że jest ona poruszeniem Ducha Świętego w ludziach wierzących, powiedzenie, że jest swego rodzaju egzorcyzmem, czyli czymś, co uwalnia człowieka, byłoby nadmiernym skrótem. W szerokim sensie moc uwolnienia związana jest z całym naszym życiem modlitwy. W każdym Ojcze nasz mamy prośbę o wolność. Zresztą rzecz znamienna, że w siedmiu prośbach, które mamy w Modlitwie Pańskiej, dwie dotyczą zmagania ze złem ("abyśmy nie ulegli pokusie" oraz "Ojcze, zbaw nas ode złego"). Zatem życie modlitwy ma w sobie właściwość egzorcyzmu, tym bardziej, jeśli jest to życie głębokie, żarliwe. Ale myślę też, że nie trzeba przesadnie akcentować aspektu uwolnienia. To jest jakby skutek uboczny. Nasza prawdziwa relacja z Jezusem, zwłaszcza modlitwa uwielbienia oparta na przyjmowaniu Bożego słowa, ma wielką moc wyzwalania, odrywania od tego, co człowieka obciąża. A to się dzieje nawet wtedy, kiedy modlący się o tym nie myśli.

Czego dotyczy i czym jest modlitwa wstawiennicza?

W sensie ogólnym modlitwą wstawienniczą jest każda modlitwa w intencji bliźnich czy też wspólnoty Kościoła. Na każdej Mszy świętej mamy w Modlitwie Eucharystycznej fragment, który został nazwany w mszale modlitwą wstawienniczą. Modlimy się za cały Kościół, za pasterzy Kościoła, za cały lud Boży, bo mają do tego prawo, chociaż bezpośrednio wcale o to nie proszą. Czasem jednakże modlitwa za drugiego człowieka jest bezpośrednią odpowiedzią na jego potrzebę, a nawet na jego obecną prośbę i w tym właśnie sensie mówimy o posłudze modlitwy wstawienniczej, która rozwinęła się szczególnie w grupach modlitewnych Odnowy Charyzmatycznej. Jako posługa miłości i miłosierdzia - świadczona dla drugiego człowieka - jest przyłączeniem się do jego wołania. Bo zawsze, gdy ktoś ma świadomość, że jest w szczególnej potrzebie, pierwsza jest modlitwa osobista. Dany dar jest bardzo potrzebny jego życiu - czy to dar duchowy czy dla jego ciała. Modli się, ale nie widzi owoców, wtedy w modlitwie wstawienniczej przyłączamy się do niego, wiedząc, że Pan Bóg szczególnie błogosławi modlitwie wspólnoty. "Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą - mówi Jezus - wszystkiego użyczy im mój Ojciec". Ważne jest, że początkiem jest modlitwa osobista, bo nieraz w praktyce modlitwy o uzdrowienie zdarza się, że ktoś przybywa do modlącej się wspólnoty jak do ośrodka zdrowia. Przychodzi nawet z kartką i odczytuje: "Mnie dręczą takie choroby: dolega mi prawa nerka, wątroba, często mnie boli głowa... i to byłoby chyba na tyle". Jesteśmy wtedy w ogromnym kłopocie, bo jak pomóc modlitwą, gdy nie jest to dla tej osoby wydarzenie zbawcze, on nie przychodzi spotkać się z Jezusem. Wtedy tłumaczę: "Słuchaj, musisz otworzyć serce na obecność Jezusa tutaj, musisz wyciągnąć swoje ręce. Nie mechanicznie, ale z głębi serca musisz zwrócić się do Niego. Dopiero kiedy będziesz się modlił, nasza modlitwa zjednoczona z twoją będzie miała moc."

Czasem wspominając o modlitwie wstawienniczej mówi się o uzdrowieniu międzypokoleniowym. Czym ono jest?

Warto zacząć od tego, jak rozumiemy uzdrowienie w sensie religijnym, czym ono jest w mojej historii przyjaźni z Bogiem. Uzdrowienie to doświadczenie niezgłębionego miłosierdzia, dotknięcia Bożej dłoni, która potrafi zdjąć ciężar z człowieka, nawet wtedy, kiedy nikt inny nie był w stanie go zniwelować. Są takie cierpienia, co do których medycyna pozostaje bezradna, specjaliści mówią: "Nie wiemy nawet, co to jest za choroba". Nie można zdiagnozować schorzenia, tym bardziej nie wiadomo jak pomóc. Bardzo często okazuje się wtedy, że korzeniem niedomagania są sprawy duchowe. Nie uciekniemy tutaj od takich pojęć jak: grzech, jego skutki, potrzeba zadośćuczynienia. O uzdrowieniu międzypokoleniowym mówimy wtedy, gdy miłosierdzie zdejmuje z człowieka cierpienie wynikłe z powodu grzechów popełnionych w rodzinie w minionych pokoleniach. Doświadczyliśmy tego nieraz w modlitwie wstawienniczej, że wiele jest historii, które mają swoje korzenie w latach II wojny światowej. Minęły już całe dziesięciolecia, a mające wtedy miejsce zbrodnie ciągle się jeszcze rozlegają głośnym echem. Ich spuściznę nosimy w postaci obciążenia miejsc, domów, w których mieszkamy, ale również sumień i ciał, które nieraz są objęte cierpieniem z powodu grzechu, za który nie było przebłagania, pokuty, zadośćuczynienia. Przez wiele miesięcy modliliśmy się we wspólnocie Misericordia o uzdrowienie wewnętrzne z kobietą, która cierpiała przez kilkadziesiąt lat na niewytłumaczalny niczym ból głowy. Żaden lekarz nie był w stanie pomóc, jedynym lekarstwem były środki przeciwbólowe, które w pewnym momencie już nawet przestały należycie działać a poza tym bardzo zniszczyły układ trawienny. Dopiero w czasie modlitwy, dzięki danej przez Ducha Świętego łasce poznania zostało zrozumiane, że początkiem cierpienia jest sytuacja, której ta kobieta nie przeżyła osobiście, ale była historią minionego pokolenia. Ktoś, prawdopodobnie w czasie wojny, sprawiał cierpienie, czy doprowadził nawet do śmierci drugiego człowieka, zadając rany głowy. Ten grzech nie był odpokutowany, dlatego uzdrowienie dokonywało się przez wspólną modlitwę i nade wszystko przez Ofiarę Eucharystyczną. Ta kobieta przez wiele miesięcy, gdy tylko mogła, przystępowała do Komunii świętej, w imieniu swoim i swojego przodka prosząc o zmiłowanie. Składała zadośćuczynienie i - w sposób niezrozumiały dla lekarza - stawała się coraz bardziej wolna od boleści ciała. Dotykamy tutaj wielkiej tajemnicy naszych powiązań z minionymi pokoleniami.

Nieraz pojawia się tu pokusa, żeby spychać na innych odpowiedzialność za swoje życie. Na modlitwę o uzdrowienie nieraz przychodzili ludzie, którzy pochopnie orzekali, że mają problem związany z przodkami. My często nie wiemy, czy nosimy w sobie rany grzechów swoich czy cudzych i konkretnie jakich. Tylko ze szczególną łaską Bożą dojdziemy do tej świadomości, jakie trzeba złożyć zadośćuczynienie i jaka ma być droga modlitwy, by doświadczyć miłosierdzia.

Czy można powiedzieć, że upadki czy omdlenia są drogą do uzdrowienia?

Bałbym się tak jednoznacznego stwierdzenia. Choćby dlatego, że chociaż nieraz w tzw. spoczynku w Duchu Świętym rzeczywiście ktoś przyjmuje łaskę pewnego odpocznienia i pomnożenia sił, to nie byłoby rzeczą zdrową nadmiernie pragnąć takiego przeżycia. Nieraz takie pragnienie prowadzi ludzi do histerii i przez to na manowce. Pamiętajmy, że proste słowo upadek jest najbardziej słuszną nazwą tego zjawiska. Kard. Suenens, przez szereg lat opiekun z ramienia Ojca Świętego Odnowy w Duchu Świętym, w specjalnym dokumencie Spoczynek w Duchu jako kontrowersyjne zjawisko (wydanym parę lat temu w języku polskim przez Głos Ojca Pio) zaznacza, aby mówić, że to właśnie upadek a nie wyrokować w samej nazwie, że jest to w Duchu Świętym. To ważne, że jest to doświadczenie z porządku nie mistycznego, tylko mieszczącego się w granicach natury - psychicznego. I chociaż może ono mieć pozytywne skutki, a nawet Pan Bóg może się nim posłużyć, to zarazem nie trzeba przeceniać tego rodzaju fenomenu.

z ks. Janem Reczkiem rozmawiała Dorota Mazur
Informacje:
Artykuł pochodzi ze strony www.katolik.pl